Jeśli marketing był kiedyś oskarżany o sprzyjanie otyłości poprzez zachęcanie do nadmiernej konsumpcji, czasy się zmieniają. Od kilku lat reklamy promujące zalety tłustego lub cukrowego napoju lub produktu muszą zawierać przesłanie zdrowotne. Obecnie jesteśmy świadkami pojawienia się marketingu żywieniowego, w którym promowanie korzyści zdrowotnych produktu stało się priorytetem.
Marki dostosowują się do tego trendu, a konsumenci chcą zdrowych, dobrych i lokalnych produktów. Obecnie nierzadko można spotkać na etykietach produktów spożywczych i kosmetycznych napisy „bez siarczynów”, „bez parabenów” lub „bez dodatku cukru”.
Medialny przekaz na temat niektórych produktów spożywczych.
Czasy się zmieniają. Jeśli kiedyś marketing był oskarżany o promowanie otyłości, teraz odkupuje swoje sumienie. Dziś promuje się przejrzystość i podkreśla się zalety produktu. W ten sposób przeszliśmy od marketingu żywności do marketingu żywieniowego. Jako przykład podaje superfoods takie jak spirulina, nasiona chia czy acai. Te suplementy diety, które są reklamowane jako mające niesamowitą wartość odżywczą są obecnie mocno promowane w na przykład mediach społecznościowych.
Trend „bez”.
Sprzedawanie korzyści płynących z produktu już nie wystarcza. Marketerzy muszą teraz zagwarantować, że ich produkty są zdrowe. Ponieważ oświadczenia zdrowotne takie jak „wzmacnia system odpornościowy organizmu” bez oceny nie są już dozwolone, trzeba było znaleźć inny sposób na przekonanie konsumentów o zaletach produktu. To właśnie wtedy pojawiły się produkty „no”: bez dodatku cukru, bez aspartamu, bez GMO, bez tłuszczu, bez dodatków, bez glutenu czy bez laktozy.